sobota, 5 października 2013

Rozdział 24 - Ważny krok

[ Na następny dzień ]

Emily.

Otworzyłam oczy i zobaczyłam to co kocham widzieć jako pierwsze każdego dnia... Jego... Mój bohater, mój mężczyzna... Tylko mój... Był zawsze taki słodki, kiedy spał. Taki spokojny, milutki. Aż nie chciało się go budzić. W pewnym momencie jego oczy się otworzyły i uśmiechnął się.
  - Ładnie to tak wpatrywać się w kogoś jak śpi? - zapytał zachrypniętym, ciepłym i śpiącym jeszcze głosem.
  - Nie mogłam się powstrzymać - odpowiedziałam nieśmiało.
  - Codziennie to mówisz... - zaśmiał się.
Rozejrzałam się po pokoju hotelowym. Na ziemi leżała torba z moimi ubraniami.
  - Dziewczyny przywiozły ciuchy - oznajmiłam uśmiechając się.
  - Tak jak obiecały - przytaknął. 
Przeciągnęłam się i chwyciłam za telefon Carlosa, który leżał na szafeczce nocnej. Zaśmiałam się cicho, kiedy zobaczyłam niewyłączoną rolkę z aparatu. 
  - Z czego się śmiejesz, Emily? - zapytał też zaczynając się śmiać.
  - Ustaw sobie to na tapetę, koniecznie - śmiałam się i pokazałam mu zdjęcie.
Dziewczyny zrobiły zdjęcie nam śpiącym. Carlos wyglądał tak słodko. Przytulał mnie i lekko się uśmiechał. Latynos zaśmiał się.
  - Jakie śliczne. Daj, ustawiam na tapetę - wyrwał mi telefon z ręki.
Zaśmiałam się cicho i westchnęłam patrząc przez okno. Przez otwory w zasłonie przebijały się promienie słońca. Zapowiadał się piękny dzień, nowy dzień. Tak mi się wydawało.
Nagle zadzwonił telefon. 
  - To Grace - powiedział i odebrał. - Halo?

Carlos.

  - Carlos, przepraszam, chyba cię obudziłam - odezwała się dziewczyna. 
  - Coś ty, już wstaliśmy - odpowiedziałem. - Jakiś problem z gangiem?
  - Nie, nie. Wszystko jest pod kontrolą. Niektórzy jeszcze przeżyli, ale mają sprawę w sądzie za jakiś czas. Dobrze się spisaliście.
  - To nic takiego. Powiedz mi jeszcze jedno, co z tą dziewczyną?
  - Tą, która...
  - Tak, tą - mieliśmy tą samą osobę na myśli.
  - Trafiła do szpitala, rana jest groźna, ale wyliże się z tego.
  - Cudownie - odetchnąłem.
  - Jest jeszcze jedna sprawa.
Zastanowiłem się przez sekundę, o co jeszcze chodzi. 
  - No mów - powiedziałem nie domyślając się.
  - Policja chce sprawdzić dom twoich rodziców. Chcesz pojechać z nami? W końcu to też twój dom.
Oparłem głowę o ścianę i westchnąłem. 
  - Jasne, pojadę - postanowiłam.
  - Super. To co? Za godzinę pod domem? 
  - Mnie pasuje - zgodziłem się.
Pożegnaliśmy się i rozłączyliśmy. Usiadłem na skraju łóżka i przeciągnąłem.
  - Chce jechać z tobą - usiadła koło mnie Emily.
Spojrzałem na nią niepewnie i westchnąłem.
  - Na pewno chcesz...? Powinnaś teraz odpoczywać... 
  - Kiedy ja nie chce...! 
  - Ale przecież...
  - Ja chce być przy tobie... - przerwała mi i przytuliła.
Pogłaskałem ją po głowie i pocałowałem w czubek głowy.
  - Dobrze, pojedziesz ze mną. Jeśli tego tak strasznie chcesz - powiedziałem.
Ona tylko się uśmiechnęła i pocałowała mnie w policzek.
  - To ogarnij się szybko, za godzinę mamy być pod domem rodziców - oznajmiłem jej.
Dziewczyna poszła do łazienki i zamknęła za sobą drzwi. Ja też postanowiłem się pozbierać. 

[ Pół godziny później ] 

Wyszliśmy z pokoju, a ja zamknąłem drzwi na klucz. Spojrzałem na niego i doznałem oświecenia. Szybko zacząłem szukać czegoś po kieszeniach. Przez chwilę się przestraszyłem, że to zgubiłem. Na szczęście znalazłem go.
  - Emily, chyba coś zgubiłaś... - uśmiechnąłem się i poprosiłem o wystawienie dłoni. 
Na jej dłoni spoczął srebrny kluczyk ode mnie.
  - O matko, znalazłeś go! Już byłam pewna, że go zgubiłam... - ucieszyła się.
  - To nic takiego... - uśmiechnąłem się. - Daj, założę ci.
Emily odwróciła się, a ja zapiąłem łańcuszek na jej szyi.

***

Zaparkowaliśmy samochód pod domem moich rodziców. Grace i jej koledzy już tam byli. 
  - Wchodzimy? - zapytała Grace.
Kiwnąłem głową i weszliśmy przez bramę. Przechodząc przez mały ogródek przypomniało mi się jak jako mały chłopak biegałem po nim. Zauważyłem malutką piaskownicę. Tata zrobił ją, bo nudziło mnie ciągłe siedzenie w sadzonkach. Zatrzymałem się na chwilę. Widziałem małego Carlosa siedzącego w piaskownicy i krzyczącego ciągle "Mamo! Patrz! Ładny zamek?". Łza zakręciła się w moim oku. Podeszła do mnie Emily i chwyciła za rękę. Spojrzała na mnie ze współczuciem. Lekkim uśmiechem oznajmiłem jej, że wszystko okej. Ruszyliśmy do domu. Było w nim ciemno, wszystkie okna były zasłonięte.
  - Jeśli chcecie to rozejdźcie się. Ja i chłopcy idziemy do salonu - zwróciła się Grace do mnie i Emily.
  - Emily, idź z nimi... Ja idę do sypialni rodziców... - powiedziałem.
Dziewczyna tylko kiwnęła głową i puściła moją rękę. Rzucając ostatnie spojrzenie swojej dziewczynie pośpieszyłem po schodach do pokoju. Stanąłem przed drzwiami, wziąłem głęboki oddech i wszedłem do pomieszczenia. Nic się tam nie zmieniło. Jak zawsze był porządek. Zrobiłem krok do przodu i zobaczyłem na ziemi kartkę. Podniosłem ją. Był to list. Usłyszałem głos mamy, jakby zza światów.
  "Drogi synku,
Jeśli to czytasz to znaczy, że już patrzymy na ciebie z nieba. 
Czujemy, że to już niedługo się skończy. Już jest blisko, koniec tego całego cierpienia, strachu i niepewności. Ja, tata i twoi bracia wierzymy w Ciebie, że uda Ci się nas uratować. Wiemy, że robisz co w Twojej mocy. Nigdy byś nas nie zostawił, jesteśmy w końcu rodziną. Nie płacz, jesteśmy teraz w lepszym miejscu. Nie boimy się śmierci, nie boimy się, bo śmierć to nic strasznego. Pierwsze sekundy są katorgą, okropnym uczuciem... ale zaraz potem odczuwasz ukojenie, ulgę... Ta ulga będzie taka cudowna, jak żadna inna. 
Masz dla kogo żyć. Masz cudowną dziewczynę. Emily... Wspanialszej dziewczyny dla Ciebie nie mogliśmy sobie wymarzyć... Kochamy ją jak córkę, ona kocha Ciebie bezgranicznie... Nie masz na co czekać... Minęło już tyle czasu... Lepiej teraz, nim będzie za późno... Obyście niedługo oboje powiedzieli sobie "tak"... Nie trać czasu. Kochasz ją, ona kocha Ciebie. Na tym polega związek. 
Życzymy Wam szczęścia i wiecznej miłości. Zasługujecie. Kochamy Was z całego serca.
Pamiętajcie, my nie odejdziemy... Będziemy zawsze z Wami, w sercu... 
Mama, Tata, Antonio i Javi"
Otarłem łzy i złożyłem list. Mama była mądrą i wyrozumiałą kobietą. Tata nigdy się na nią nie skarżył, kochał ją do samego końca. Mama miała rację... Emily jest do niej podobna... Nawet bardzo... Nie było po co zwlekać. Trzeba było zrobić ten poważny krok...

Kendall.

Leżałem w szpitalu. Miałem parę urazów. Lekarz kazał mi zostać na dwa lub trzy dni na obserwacji. Wszyscy byli przy mnie, oprócz Carlosa i Emily. Oni musieli odpocząć.
  - Dziewczyny, idźcie sobie coś zjeść, co? - zaproponował Kendall.
  - Dobry pomysł - zgodziła się Sandra.
Rose podeszła do mnie i pocałowała w policzek.
  - Zaraz wracam - szepnęła.
Wszystkie trzy wyszły i zamknęły za sobą drzwi. Zostałem tylko ja i chłopaki.
  - Gadaj, co się dzieje? - wyczuł sprawę James.
Wziąłem głęboki oddech. Potrzebowałem rady.
  - Wiecie, dużo ostatnio się wydarzyło... Jeszcze nie wiadomo, czy to koniec... Nie wiadomo, czy za tym drugim razem ujdziemy z życiem... Życie jest tylko jedno i...
  - Wydusisz to z siebie? - niecierpliwił się Logan.
James wstał z krzesła i podszedł do mnie.
  - Nie masz na co czekać, stary... - powiedział.
Logan zdezorientowany patrzył na nas. James czasami potrafił mnie zrozumieć bez słów. Częściej rozmawiałem na poważne tematy z Carlosem. Jednak James to też był mój przyjaciel, tak samo Logan.
  - Co?! Ty chcesz...? - Logan zaczynał powoli rozumieć.
  - Życie jest zbyt krótkie... - powiedziałem.
  - Cokolwiek zrobisz, pomożemy ci - zapewnił mnie James. - Kiedy tylko wyjdziesz ze szpitala to od razu bierzemy się do roboty.
  - Dzięki...

[ 3 dni później ]

Carlos.

Był już wieczór. Mieliśmy zamiar zejść na kolację, ale z tego względu, że nie oferowali w tym hotelu dobrego jedzenia, postanowiłem wyciągnąć Emily do jakiejś eleganckiej restauracji. Miałem pieniądze, mogłem w końcu pokazać swoją klasę. Brunetka ubrała spódniczkę w kwiaty i bluzkę zapinaną na guziki. Ja zaś ubrałem białą bluzkę i na nią ciemną kamizelkę. Nie miałem garnituru, niestety... 
  - Jedziemy? - zapytałem.
Dziewczyna rozczesała ostatni raz włosy i uśmiechnęła się do swojego i mojego odbicia w lustrze.
  - Jedziemy - kiwnęła głową.

***

Taksówką podjechaliśmy pod restaurację. Otworzyłem drzwi Emily i podałem rękę. 
  - O rany, tutaj musi być drogo - przestraszyła się.
  - Spokojnie, od spraw finansowych jestem ja - uśmiechnąłem się i weszliśmy do środka. 
  - Carlos, mogłam się ładniej ubrać. Nie wiedziałam, że pojedziemy w takie miejsce... - zaczęła siedząc już przy stoliku.
Zaśmiałem się cicho i chwyciłem dziewczynę za ręce.
  - Nie ważne w czym jesteś... Dla mnie zawsze będziesz najpiękniejsza... 
Ciemnowłosa spuściła wzrok i uśmiechnęła się. 
Zamówiliśmy sobie coś do jedzenia. Ciągle patrzyłem na nadgarstki Emily, były jeszcze lekko sine od sznurów... Ciągle miałem przed oczami jej łzy, ból w oczach, wołanie o pomoc... Na szczęście to był już koniec... Na jakiś czas... 
Skończyliśmy jeść. Wziąłem głęboki oddech i spojrzałem Emily w oczy, a ona w moje. 
  - Jak się czujesz...? - zapytałem ponownie chwytając ją za dłonie.
  - Szczęśliwsza chyba nigdy nie byłam... - uśmiechnęła się.
Wziąłem kolejny głęboki wdech i wydech. Przygryzłem dolną wargę, to był ten moment.
  - Minęły już dwa lata... Przeszliśmy piekło, mało brakowało... Teraz będzie tylko lepiej... - mówiłem dalej trzymając ją za ręce. - Dlatego postanowiłem... Mam nadzieję, że się nie poplątam w słowach... - zaśmiałem się cicho.
Wstałem z krzesła i podszedłem do niej. Spojrzała na mnie lekko zdezorientowana i odsunęła się od stołu. 
Kolejny wdech i wydech. 
  - Kocham cię jak nikogo innego w moim życiu... Znaczysz dla mnie wszystko... Jesteś wspaniała, piękna... Perfekcyjna... Jesteś dla mnie najjaśniejszą gwiazdą na niebie... Oddałbym dla ciebie wszystko... Dlatego mam do ciebie pytanie...
Uklęknąłem i wyciągnąłem z kieszeni spodni małe pudełeczko.
Kolejny wdech i wydech.
  - Emily Foster, czy chciałabyś dzielić ze mną życie, które będzie trwało wiecznie...? - otworzyłem pudełeczko, a w nim był srebrny pierścionek z brylantem.
Emily wyraźnie zamurowało. Spojrzała na pierścionek, a później na mnie. Zobaczyłem łzy w jej oczach. Uśmiechnęła się szeroko i rzuciła mi się na szyję.
  - Tak, bardzo - płakała.

  "Udało się. Postawiłem ważny krok w moim życiu. Nigdy nie będę go żałował..."

_________________________________________________
Udało mi się. Dwa tygodnie czekaliście, ale się udało : ) 

Jak się podoba? Było parę propozycji, żeby tak ta akcja się rozegrała, więc proszę : )

Dziękuję za nominacje do Liebster Awards! Jesteście kochani : )
Dziękuję też za 9k odwiedzin!! : D Jestem bardzo szczęśliwa : D 

Jak zawsze,

Zapraszam do komentowania i obserwowania!

8 komentarzy:

  1. niech Carlos ja zdradzi hehe :D

    OdpowiedzUsuń
  2. ja wiem! wiem co Kendall kombinuje! CZUJE TO! i podoba mi się to o czym myślę :D / Kate.

    OdpowiedzUsuń
  3. TO
    BYŁO
    PRZEPIĘKNE
    !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Nic dodać, nic ująć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oświadczył się jej! Woo Hoo! Matko jak się cieszę! Co chłopaki kombinują?! Czekam nn:****

    OdpowiedzUsuń
  5. jak chłopaki zaczęli się ''porozumiewać'' to próbowałam za nimi nadążyć XD
    udało mi sie (tak sądzę) domyślam się co planuje Kendall ;D
    a kiedy Carlos przeczytał list od mamy....oczywiście sie popłakałam :<
    Bo co to za rozdział "Trouble" bez łez? :')
    oczywiście rozdział świetny tak jak pozostałe <3
    czekam nn ^.^

    OdpowiedzUsuń
  6. Awwww *u*
    Jest Super ! :)
    Kendall pewnie tez ma zamiar oswiadczyc sie Rose ^.^
    Czekam na nn ;***

    OdpowiedzUsuń
  7. Szczerze mówiąc to nie mam pojęcia co kombinuje Kendall ale chyba sie zaczynam domyślać xD
    Awww . *-* Los się oświadczył *-*
    Super rozdział czekam na nexta ^.^

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepiękny rozdział nic dodać i nic ująć... aż brak mi słów :D
    Carlos się oświadczył w tak romantyczny sposób... każda kobieta by tak chciała. A co do Kendalla to ciekawe co on kombinuje xd
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział i zapraszam również do mnie jak będziesz miała chwilę wolnego czasu ;) http://paulinakfs.blogspot.com/2013/09/opowiadanie-6-cz-2_30.html

    OdpowiedzUsuń