Emily.
Sandra miała dziwne sny. Często je miewała, ale nie były aż tak realistyczne. Podobno po ostatnim śnie Sandra była roztrzepana i przerażona. Wiedziałam, że szykuje się coś czego nie ogarniemy... Trzeba było się pilnować.
Popijałam ciepłą herbatę siedząc na krześle w kuchni. Zastanawiałam się, czy nie łatwiej by było, gdybym już nie przeżyła w tamtym pokoju... Czy nie łatwiej by było gdyby Kellan mnie dobił... Dziwne myśli mi przechodziły przez głowę, może sama już świrowałam. W radiu leciała piosenka, której nie znałam, ale mi się podobała. Uspokoiła mnie i odpędziła złe myśli. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam za okno. Znowu upiłam łyk herbaty, a po plecach przeszły mi przyjemne dreszcze.
- Emily...?
Odwróciłam się, a w wejściu stał Carlos z telefonem w ręce.
- Stało się coś? - zapytałam odkładając herbatę.
- Nie... Szef dzwonił...
Kiwnęłam głową, żeby kontynuował.
- Muszę zostać do późna w pracy...
- Dlaczego ty? - lekko się oburzyłam.
- Wiesz, że szef mnie nienawidzi... Na mnie zrzuca wszystko co może... Zwłaszcza, że ostatnio się tam nie pojawiałem...
- On nie może tego zrobić?
- Powiedział, że trochę papierkowej roboty mi nie zaszkodzi...
- Nie no, oczywiście... - rzuciłam rękoma zdenerwowana.
- Dodał, że za jakieś dwie godziny wyjeżdża na służbowe spotkanie i szkoła jest teraz na mojej głowie...
- Ty chyba żartujesz - ta informacja zdenerwowała mnie jeszcze bardziej.
Spuściłam głowę i przygryzłam wargę. Nie byłam zadowolona faktem, że szef poniewiera Carlosem jakby był jego niewolnikiem.
- Hej... - stanął przede mną i kucnął. - Czym się martwisz...?
Spojrzałam na niego i otworzyłam usta, ale szybko je zamknęłam.
- Tym, że się daje traktować jak gówno? - uprzedził mnie.
Nie miałam tego na myśli. Nie chciałam tego powiedzieć w taki sposób. Podniosłam głowę i pokręciłam przecząco głową.
- Nie to miałam na myśli...
- Wiem, że miałaś... Nie chcesz mnie urazić... - przejrzał mnie.
Wzięłam kubek z herbatą do rąk i zaczęłam się jej przyglądać.
- No więc, kiedy jedziesz? - zapytałam.
- Nie no, nie tak szybko - uśmiechnął się.
Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- Chyba nie myślałaś, że cię zostawię samą - wytłumaczył.
- Poradziłabym sobie...
- Wolę być pewny... Nie dam ci drugi raz przechodzić tego samego... Jeśli mam już cię spuścić z oka to muszę być spokojny, że ktoś z tobą będzie.
Rozległo się pukanie do drzwi. Odruchowo odłożyłam kubek i wstałam z krzesła.
- Kto to? - zapytałam drżącym głosem.
Carlos uspokoił mnie ręką i ruszył do drzwi.
- Carlos...! Nie...! - zatrzymałam go.
Chłopak pokazał mi, że bierze broń do ręki. Przyłożył palec do ust i podszedł do drzwi. Z szybko bijącym sercem czekałam na dalsze wydarzenia.
- Stary, co tak szybko? - Carlos przywitał się z kimś.
- Na co będę czekał, co nie? - usłyszałam drugą osobę.
To był Daniel. Odetchnęłam z ulgą. Wyszłam z kuchni, żeby przywitać się z chłopakiem. Od sekundy, kiedy mnie zobaczył szeroko się uśmiechnął.
- Emily, cześć.
- Hej! Jeśli dobrze się domyślam to jesteś zdany na siedzenie ze mną całą wieczność - zaprosiłam go do środka.
Daniel machnął ręką i zaśmiał się.
- Przestań, wiesz, że tak nie myślę.
Chłopak miał już usiąść na kanapie, ale Carlos go jeszcze zawołał. Ja już siedziałam na kanapie plecami do nich, tylko słyszałam co mówili.
- Trzymaj, na nagły wypadek... W razie czego, dzwoń. Uważajcie na siebie...
- Nie pozwolę, żeby Emily coś się stało... Obiecuję... - głos Daniela był poważny.
To było bardzo odważne ze strony Daniela, że narażał się na takie niebezpieczeństwo.
- Emily...? - Carlos mnie zawołał.
Wstałam z kanapy, podbiegłam do Carlosa i przytuliłam.
- Uważaj... - dodałam i puściłam latynosa.
- Kocham cię... - powiedział i wyszedł.
Zostałam sam na sam z Danielem. Mieliśmy połowę dnia na rozmowy, na wspomnienia. Czułam, że każde moje słowo trafia do niego z dużą siłą. Opowiedziałam mu każdą chwilę w moim życiu. No może przesadziłam... Nie każdą, ale wiele. Było dużo śmiechu, czasami smutno... Czasami nastawała cisza... To był mój przyjaciel z młodych lat, nie chciałam mieć przed nim tajemnic. Wiedziałam, że mogę na nim polegać. To był błąd, że zerwałam z nim kontakt. Był dla mnie naprawdę ważny.
- Powiedz... - zwrócił się do mnie.
- Co takiego?
- ...Dlaczego uciekłaś...? Tak bez słowa...
Bałam się tego pytania... Wiedziałam jak odpowiedzieć, ale nie chciałam go urazić. Spuściłam głowę i z zamiarem odpowiedzenia na pytanie otworzyłam usta, ale przeszkodziło mi światło zza okna. Oboje spojrzeliśmy na źródło światła. Daniel wstał z kanapy i dyskretnie podszedł do okna.
- Cholera...
- Co?
- Ktoś tu idzie...
Brunet chwycił pistolet leżący szafce i podszedł do drzwi.
- Daniel...! Czekaj...!
- Zostań tam, ja się nim zajmę - rozkazał.
Cofnęłam się parę kroków i czekałam.
Daniel gwałtownie otworzył drzwi.
- Kim jesteś i czego chcesz? - zapytał Daniel surowym głosem.
- Stary, spokojnie. Odłóż tą pukawkę, bo sobie zrobisz krzywdę - odezwał się nieznany mi głos.
- Odpowiadaj jak pytam! - nie znałam tego tonu Daniela.
- Będziesz się tak po mnie darł na progu domu? Co sobie sąsiedzi pomyślą? - kombinował.
- Tylko bez żadnych numerów... - uległ chłopak.
Mężczyzna wszedł do domu, a za nim szedł mający go na celowniku Daniel.
- O, to ty jesteś Emily, huh? - postawił krok w moim kierunku i uśmiechnął się fałszywie.
Daniel osłonił mnie i wycelował w środek głowy mężczyzny.
- Nie zbliżaj się do niej, bo zarobisz kulkę!
- Rany, jaki ty jesteś spięty... - dalej żartował. - On zawsze tak ma? - zapytał się mnie.
Oczywiście nie odpowiedziałam.
- Albo odpowiadasz czego chcesz, albo wywalam cię na krzywy ryj za drzwi. Wybieraj.
Głos Daniela był taki groźny, wywoływał ciarki na placach.
- No dobrze, okej... - unusł ręce na znak poddania się. - A może zejdź ze mnie, co? Połóż pistolet, bo się krępuję... - podpuszczał.
Daniel zerknął na mnie z troską i wrócił do przeciwnika.
- Nie ma takiej opcji - odpowiedział twardo.
Wysoki facet westchnął i opuścił ręce.
- Skoro nie...
Przeciwnik wybił pistolet Danielowi z rąk i uderzył w twarz. Rozpoczęła się bójka. Daniel odwinął się i przez sekundę to nieznajomy leżał na ziemi. Nie trwało to zbyt długo, bo poległy kopnął Daniela w nogę z całej siły.
Chciałam pomóc Danielowi, ale on nie chciał pomocy.
- Uciekaj!
- A-Ale...! Nie zostawię cię!
- Biegnij, nic mi nie będzie! No uciekaj!
Ze łzami w oczach zaczęłam uciekać przed siebie. Było już późno. Ciągle oglądałam się czy mężczyzna za mną nie biegnie. Kiedy przebiegłam parę sekund stanęłam i wzięłam parę oddechów. Musiałam sprowadzić pomoc. Pobiegłam więc do szkoły tańca w której Carlos pracował.
Nie minęło dużo czasu, kiedy zdyszana weszłam do budynku. Zamknęłam drzwi i zaczęłam szukać Carlosa. Miał zajęcia z młodzieżą. Chłopak zobaczył mnie i od razu przerwał zajęcia.
- Na dzisiaj to tyle, widzimy się jutro. Dobra robota - pochwalił młodych.
"Uczniowie" poszli do szatni, a Carlos podszedł do mnie.
- Co się stało? Gdzie jest Daniel? Wszystko dobrze?
Nie mogłam z siebie nic wydusić. Latynos podniósł moją brodę i zapytał jeszcze raz.
- Jakiś facet jest w naszym domu! Daniel mnie obronił i teraz walczy z nim! Kazał mi uciekać, więc przyszłam do ciebie - wytłumaczyłam tak krótko jak można było.
- Eliza - zwrócił się do sprzątaczki. - Wychodzę. - oznajmił.
Chłopak szybko ze mną wybiegł ze szkoły. Wsiedliśmy do samochodu i z piskiem opon odjechaliśmy.
- Czy ten gość coś mówił? - zapytał mnie podczas jazdy.
- Nic specjalnego. Wiem tylko, że na pewno mnie zna.
Kiwnął głową i skupił się na drodze.
Podjechaliśmy pod nasz dom i szybko ruszyliśmy do środka. W domu było ciemno i pusto.
- Daniel? Odezwij się! - nawoływałam.
Na ziemi były małe ślady krwi. Przeraziłam się.
- O cholera... - przeklął Carlos.
- Zabrali Daniela...!
- Nic nie wiadomo. Może poszedł cię szukać - pocieszał mnie.
Chwyciłam się za głowę. Miałam czarne scenariusze. Carlos podbiegł do skrytki, w której była ukryta reszta naszych pieniędzy.
- Wszystko zabrali... - trzasnął szufladą.
- Zadzwonię na policję...
- Spokojnie, na pewno nic mu nie jest - zapewniał mnie.
- Boję o niego... - ręce mi się trzęsły.
Latynos objął mnie ramieniem i pocałował w czubek głowy.
Daniel.
Czułem, że głowa mi zaraz eksploduje. Ciągle słyszałem szumy, szelesty i szmery. Miałem dość. Wciągnąłem powietrze nosem i niechętnie otworzyłem oczy.
"Co do cholery...?!"
Byłem przywiązany do krzesła. Piekło mnie czoło. Chyba dostałem czymś mocno w głowę. Pamiętałem tylko, że Emily uciekła, a facet ciągle się ze mną bił. Miałem dużą przewagę. Wysoki brunet leżał już na ziemi, chyba nieprzytomny. Usłyszałem za sobą kroki. Odwróciłem się i... to tyle co pamiętam.
- Pokaż się tchórzu! - byłem wściekły. - Jak już zacząłeś to skończ, sukinsynie!
Drzwi się otworzyły. Przede mną stał ten sam nieznajomy. Na twarzy miał dużo zadrapań.
- To ty jeszcze żyjesz, sukinkocie?! - zacząłem się szarpać.
- Już daj spokój z tą złością... Nie chce mi się już z tobą droczyć...
Mężczyzna oparł się o ścianę i krzyżował ręce na piersi.
- Jestem Max. Chciałbym, żebyś mówił mi Max niż coś typu "sukinsyn, gnojek" itp.
- Po co mnie tu ściągnąłeś?
- Bo mam propozycję - Max westchnął.
- Za nic nie będę z wami współpracował! Ani z tobą, ani z resztą tego całego gówna!
Oberwałem pięścią w twarz. Skrzywiłem się i wściekły zacząłem się wyrywać z węzłów.
- Grzeczniej proszę. Zawsze mogę cię zabić.
- To zrób to teraz, bo nie mam zamiaru nikogo wydawać! - syknąłem.
- Jakiś ty szlachetny... Jak masz na imię? Pewnie tak samo szlachetne jak ty - uśmiechnął się fałszywie.
- Gówno cię to obchodzi!
Ponownie zarobiłem cios w twarz.
- Masz coś jeszcze miłego do powiedzenia?
- Tak... Goń się, gnoju!
Max chwycił mnie za włosy i po raz trzeci oberwałem, tym razem mocniej.
- Możemy porozmawiać na poważnie? - zapytał spokojniej Max.
Popatrzyłem na niego spode łba. Byłem wściekły.
- Zacznijmy jeszcze raz... Mam dla ciebie propozycję...
Tym razem słuchałem, co ma mi do powiedzenia.
CDN
Smuci mnie fakt, że do poprzedniego rozdziału jest tylko 5 komentarzy... Mam nadzieję, że to się poprawi...
Akcja powoli się rozkręca na nowo. Mam nadzieję, że czekacie na ciąg dalszy : )
Robi się drastycznie czkeam na nn noo
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co to za propozycja! Z niecierpliwością czekam na następny rodział :)
OdpowiedzUsuńCzy ty zawsze musisz tak trzymać w napięciu? Szybko proszę dalej, bo nie wytrzymam z ciekawości!
OdpowiedzUsuńTo jest świetne! i akurat w tym momencie? no proszę Ciebie
OdpowiedzUsuń:O świetny rozdział, trzyma w napięciu :) czekam na ciąg dalszy
OdpowiedzUsuń~AlittlemoreBTR
Super rozdział. Akcja się rozkręca na nowo :-)
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta mam nadzieje , że pojawi się juz za niedługo ;-)
Kurczę kończysz akurat w takim momencie... uuhh.... już jestem ciekawa co i co to za propozycja Maxa....
OdpowiedzUsuńRozdział świetny :)
No super, no!! Zresztą jak zawsze :P
OdpowiedzUsuńAż się nie mogę doczekać czytania następnego xD
I nie przejmuj się tak. Będzie dobrze <3