piątek, 7 czerwca 2013

Rozdział 5 - Tęsknota i smak krwi

[ Następny dzień ]

Emily.

Otworzyłam delikatnie oczy i zobaczyłam słońce za oknem. Delikatnie się uśmiechnęłam i odwróciłam w drugą stronę. Zobaczyłam Carlosa śpiącego obok mnie. Od razu przemknęło mi przed oczami, co się dzisiaj w nocy stało. Mój uśmiech zniknął, a dobry humor odleciał gdzieś daleko. Szybko, ale po cichu wyszłam z sypialni i poszłam do kuchni. Chwyciłam za telefon i zadzwoniłam do Rose. Kompletnie zapomniałam, żeby ją powiadomić. Martwiłam się, bo nie odbierała. Była godzina ósma dwadzieścia. 
  - Rose, dzwonię do ciebie już chyba dziesiąty raz, odbierz - zostawiłam wiadomość.
Odczekałam piętnaście minut, ale nadal nie dzwoniła. Zaczęłam obgryzać paznokcie z nerwów. Patrzyłam przed siebie za okno trzymając w dłoni telefon. Bałam się o moją przyjaciółkę, mogło się stać cokolwiek. 
Nagle ktoś chwycił mnie od tyłu w pasie. Skoczyłam jak oparzona i zobaczyłam, że to Carlos. Chłopak odsunął się o dwa kroki zdezorientowany.
  - Boisz się mnie... - powiedział zrezygnowany.
  - Nie... ja... - jąkałam się.
  - Ja wiem, nie musisz się tłumaczyć.
Nic nie powiedziałam. Chłopak wyciągnął rękę po zrobioną przeze mnie kawę, jak zawsze. Rękaw bluzy był podwinięty i zobaczyłam na jego nadgarstku ślady krwi. Cofnęłam się znowu od latynosa. Przed oczami przemknęły znowu obrazy z tej nocy. Chłopak zauważył moją reakcję. Szybko dał rękę pod wodę i zmył ślady.
  - Przepraszam... - powiedział.
  - Nie, to nic - przerwałam mu machając ręką.
Oparłam się o blat ze zrezygnowaniem.
  "Nigdy już o tym nie zapomnę..."
Carlos poszedł się przebrać i umyć. Zaraz miał iść do pracy. Carlos pracuje w małej, kameralnej szkółce tańca niedaleko naszego domu. Nie zarabia wiele, ale robi to co lubi i dostaje COKOLWIEK.
  - Muszę wychodzić, na dziewiątą muszę w być szkole tańca - powiedział normalnie i położył do zlewu kubek po kawie.
  - Okej, do wieczora - powiedziałam także normalnym tonem.
Miał już opuścić kuchnię, jednak się zatrzymał i patrzył na mnie.
  - Dobrze się czujesz...?
  - Tak, dlaczego pytasz...?
  - Wyglądasz na wyczerpaną.
  - Po tej nocy raczej nie wyglądałabym na zrelaksowaną.
Zmieszał się wyraźnie i spojrzał na swoje nogi.
  - Zrobię wszystko, żebyś miała znowu do mnie zaufanie...
  - Nie, nie rozumiesz... - przerwałam mu. - Ja mam do ciebie zaufanie, rozumiem, że musiałeś... Tutaj chodzi o twoją rodzinę... Grozi im niebezpieczeństwo, a ty chcesz ich po prostu ratować... Ja rozumiem to... Tylko... - przerwałam. - ...ciągle nie mogę zapomnieć o tym, co widziałam...
Latynos przejechał ręką po włosach i podszedł powoli do mnie. Chwycił mnie obiema dłońmi za ręce i spojrzał mi w oczy.
  - Nigdy... Powtarzam, nigdy nie zrobiłbym ci krzywdy... Nie potrafiłbym... Szybciej wyjdę z tego domu i rzucę się z mostu... Jeśli zaś ktoś ciebie krzywdzi... - zatrzymał się. - ...będę zmuszony pozbawić go oddechu...
Po tych słowach wyszedł z kuchni, a potem usłyszałam trzaśnięcie drzwi wejściowych. Zaraz po tym otarłam łzy i spojrzałam na telefon. Musiałam porozmawiać z moją przyjaciółką... Nadal jednak nie dzwoniła. Coraz bardziej się denerwowałam. Postanowiłam sprawdzić, co z nią. Ubrałam się, umyłam, uczesałam i szybko wyszłam z domu w pośpiechu. Biegłam do domu parę ulic, nogi zaczęły mnie boleć. Czułam jednak, że muszę tam trafić jak najszybciej. Gdy widziałam już w oddali dom przyspieszyłam. Naparłam na drzwi i zaniepokoiło mnie, że są otwarte. Weszłam do budynku i zaczęłam nawoływać Rose.
  - Rose? - krzyczałam.
Zaglądnęłam do salonu - pusto, do kuchni - pusto, do sypialni - pusto... Podeszłam do drzwi łazienki i otworzyłam je.
Serce mi stanęło.
Ciało zatrzęsło.
Świat stracił kolory.
Ciarki przeszły po plecach.
Rose siedziała blada na ziemi zalana krwią. Zakryłam usta dłońmi ze strachu.
  - Boże, Rose! - krzyknęłam.
Rzuciłam się na przyjaciółkę i dotknęłam jej twarzy, była lodowata. Jej ręce były pocięte, krwawiła. W prawej dłoni miała żyletkę. Łzy cisnęły mi się do oczu, a głos łamał. Nie wiedziałam, co robić. Wyciągnęłam telefon i zdenerwowana wybiłam numer pogotowia. Podałam adres, kazałam przyjechać jak najszybciej. Rozłączyłam się. Otarłam łzy zrozpaczona i znowu nawoływałam Rose. Nie mogłam niczego innego zrobić. Zabrałam jej żyletkę z ręki sama się przez przypadek zacinając. Syknęłam widząc kreskę krwi na mojej dłoni.
  - Rose! Odezwij się! - na co ja liczyłam? - Dlaczego mi to zrobiłaś...? - załkałam.
Opowiadała mi wiele razy, jak się cięła. Bolało ją jak cholera, ale to dawało jej ukojenie. Musiała ukrywać rany przez rodzicami, żeby ci nie uziemili jej i nie zrobili jej jeszcze większego piekła. Zawsze mówiłam jej, powtarzałam, żeby nie robiła tego nigdy więcej. Zawsze mówiła: "Już nigdy... Tamte czasy już minęły...". Tym razem nie posłuchała. Płakałam nad przyjaciółką czekając na pogotowie. Krew nie była zaschnięta, to znaczyło, że to nie zdarzyło się tak dawno. To już trochę mnie uspokoiło. Nagle usłyszałam wycie syren.
Pobiegłam szybko do drzwi i otworzyłam je. Do domu wparowało pięciu lekarzy. Dano Rose na nosze i wyniesiono z domu. Pozostało po niej tylko kałuża krwi.
Jechałam w karetce z nią trzymając ją za rękę.
  - Boże, trzymaj się... Nie zostawiaj mnie... - mówiłam do niej chcąc, żeby mnie usłyszała.
Przyjechaliśmy do szpitala. Wieziono dziewczynę przez długie korytarze. W końcu lekarz zatrzymał mnie.
  - Nie możesz tutaj wejść.
  - A-Ale... ja muszę przy niej być! - oglądałam się za łóżkiem jadącym dalej za drzwi.
  - Kim dla niej jesteś?
  - ...Rodziną...
  - Zobaczysz się z nią zaraz po zabiegu - powiedział beznamiętnie i pobiegł za łóżkiem. Zostałam na korytarzu zła. Upadłam na krzesło i schowałam twarz w dłonie.

  "Mogę stracić wszystkich... ale tobie nie dam odejść, Rose..."

______________________________________
Czy Rose przeżyje...?
Czy Kendall dowie się, co się stało...?
Czy Emily zdąży wytłumaczyć sytuację, którą wyjaśnił jej Carlos...?
To już wkrótce.

PROSZĘ O KOMENTARZE!

9 komentarzy:

  1. Taaa, rozpisałam się i dupa bo mi się wszystko pokasowało o.o'''' W sumie tu u góry miało być złamane serducho, ale magicznie kreska po środku się rozpłynęła o.o''' Także tego.
    Rooose, błagam, ty musisz żyć. Wszystko musi się ułożyć! Błaaagam. Wydawałaś się taka silna, ale za mocno to przeżyłaś.
    Ach... Carlos, Carlos... Kochasz ją ale zdajesz się być zupełnie innm człowiekiem.

    CZEKAM NA KOLEJNY!!!! ;3333

    OdpowiedzUsuń
  2. Opowiadania podoba mi się coraz bardziej. Rose...Świetnie piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  3. widzę, że udało ci się opisać tą historię <333
    wiedziałam jaki pomysł ci podrzucić : DDD

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam wszystkie pozostałe rozdziały i przyznam, że jestem pod wrażeniem. :) Cudownie piszesz, fantastycznie opisujesz przeżycia i dane sytuacje. ♥ Kocham już Twój blog! :3 Miejmy nadzieję, że z Rose wszystko w porządku oraz że to wszystko się wytłumaczy. :) Czekam na następny. :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Omniomniomniomniomniom! <3 Rozdział, jak i blog, jest fantastyczny! Kurde! Podziel się talentem, co?! :O Jesteś genialna i to, co piszesz też, więc czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Co tu dużo mówić, rozdział jak zwykle wspaniały. Jak zwykle utrzymujący w napięciu i świetnie się kończący. Pozazdrościć talentu. Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  7. OOO nieee... Rose Dlaczegoo? Dawaj szybko nn

    OdpowiedzUsuń
  8. No nie! Rose tylko nie umieraj ;c Szybko nn!! Nie mogę się doczekać ;3

    ~AlittlemoreBTR

    OdpowiedzUsuń