czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział 7 - Pomoc za nawet największa cenę popłaca...

Emily.

Wróciłam do domu spokojna, że Kendall już jest przy swojej dziewczynie i może się nią zaopiekować. Była godzina jedenasta, musiałam ugotować coś do jedzenia, bo myślałam, że się zaraz przewrócę z głodu. Carlos wracał o dziesiątej w nocy. Bałam się, że w pracy miał być do ósmej, a te dwie godziny znowu spędzi na kryminalnym życiu. Weszłam szybko na stronę internetową szkoły tańca i zaczęłam studiować plan zajęć. Wszystko się zgadzało, Carlos miał zajęcia od dziewiątej rano do dziesiątej w nocy. Odetchnęłam z ulgą i ruszyłam do kuchni. Zrobiłam sobie zwykłe kanapki z serem i szynką. Nie miałam siły na nic innego. Usiadłam przy drewnianym stoliku na drewnianym krześle i zaczęłam konsumować śniadanie. W połowie jedzenia drugiej kromki zakrztusiłam się i zorientowałam się, że nie zrobiłam sobie herbaty. Gdy już odzyskałam oddech zdenerwowana rzuciłam kanapką o talerz i zaczęłam przygotowywać herbatę. Z powrotem usiadłam na krześle i patrzyłam w okno. Oparłam głowę o ścianę i wzięłam głęboki oddech. 
Zjadając całe śniadanie postanowiłam się przebrać. Przez ten cały stres i zdenerwowanie cała byłam oblana potem. Szybko wskoczyłam pod prysznic i przebrałam się w nowe ciuchy. Ubrałam zwykłą bluzkę i rurki, a włosy rozpuściłam. Zaczął się dla mnie czas pracy. Zaczęłam gotować obiad.

[ trzy godziny później ]

Obiad był już gotowy, zmęczona opadłam na sofę i zaczęłam oglądać telewizję. Nagle mój telefon zawibrował. To była Rose.
  - Hej, Em.
  - Cześć, jak się czujesz? Pogodziłaś się z Kendallem?
  - No pewnie, wszystko wporządku.
  - To dobrze - odetchnęłam z ulgą.
  - Carlos się odzywał? - zapytała po chwili.
  - Co ty, zawsze choć raz dzwonił w przerwach. Może dzisiaj ma urwanie głowy - modliłam się, że nic się nie stało.
  - Oj, nie denerwuj się tak.
  - No po dzisiejszej nocy i dzisiejszym ranku to jestem mega zrelaksowana... - powiedziałam z sarkazmem i przewróciłam oczami.
Przyjaciółka się zaśmiała. Pod wpływem jej reakcji też lekko się zaśmiałam. Obie miałyśmy głęboką nadzieję, że ta afera z gangiem się szybko skończy i nikomu się nic nie stanie...
Parę minut jeszcze porozmawiałam z przyjaciółką i postanowiłam pobawić się z Lucy. Przez to wszystko kompletnie o niej zapomniałam. Wzięłam kotkę na ręce i usiadłam z nią na sofie. Chciałam ją zainteresować piórkiem na patyku, ale ona już chyba była znudzona tym samym. Dla niej atrakcją było, aby położyć się na moich kolanach... Robiła to codziennie... Tak czy siak była uzależniona od moich nóg i lenistwa. Miała już rok, a zachowywała się jakby miała cztery lata. Westchnęłam i pogłaskałam kotkę. Uśmiechnęłam się do niej, gdy spojrzała na mnie swoimi czarnymi oczyma. Zwalały mnie one z nóg. Moja ręka zaczynała odmawiać mi posłuszeństwa. Głowa sama mi opadła na oparcie sofy, a ręka opadła zmęczona na Lucy - zasnęłam.

[ pięć i pół godziny później ]

Pukanie do drzwi. 
Słyszałam pukanie do drzwi. 
Z niechęcią otworzyłam oczy. Dom był o tej godzinie już ciemny. Za oknem słońce już dawno zaszło.
Znowu pukanie do drzwi. 
  "Kogo to niesie...?" - pomyślałam.
Delikatnie położyłam Lucy na sofie i przeciągając się w drodze do drzwi. 
Otworzyłam drzwi.
I co?
Pytacie "i co"?
Nikogo tam nie było.
Czego się spodziewaliście? Grupy gangsterów rzucających się na mnie z pistoletami? 
Haha, dobry żart!
  - Straszy... - przewróciłam oczami.
Moja mama i babcia mówiły, że jak słyszy się pukanie to zwiastuje, że ktoś w najbliższym czasie odejdzie z naszego życia. Odrzuciłam te przesądy, potrząsnęłam głową i zamknęłam drzwi. Byłam lekko rozbudzona. Poszłam do kuchni i napiłam się soku. Za dwie godziny miał wrócić Carlos. Chcąc, żeby te dwie godziny jak najszybciej przeleciały usiadłam przed telewizją i zaczęłam oglądać byle jaki serial. Nie interesował mnie żaden serial, ciągle spoglądałam na zegarek. Leciałam przez następne kanały i w końcu napotkałam na "Zabójcze Umysły" - serial kryminalny. *Grupa detektywistyczna badała śmierć młodego mężczyzny. Oglądając jego martwe już ciało zauważyli niezliczone siniaki na klatce piersiowej, nogach i najważniejsze - na szyi. Stwierdzili, że został najpierw skopany, potem duszony, a na sam koniec postrzelony w głowę. Widząc te wszystkie rany przeszły mnie dreszcze. Przed oczami pojawił mi się Steward z dziurą od kuli w głowie. Szybko potrząsnęłam głową chcąc ten obraz wymazać. 
  - Miał problemy z prawem... - przyznała dziewczyna chłopaka cała we złach.
  - W jakim sensie? - wypytywał ją detektyw.
  - Musiał im zapłacić...
  - Ktoś go szantażował? - zadał kolejne pytanie jeden z moich ulubionych aktorów Matthew Gray Gubler.
  - Tak... Miał jeszcze cztery dni do spłaty... Widać nie chcieli czekać... - tłumaczyła brunetka cichym głosem. - Nie... Nie wierzę...! Wszystko miało być dobrze...! - chwyciła się za głowę i zaczęła płakać.
Przełknęłam ślinę.
Nie chciałam dłużej na to patrzeć. Zaczęłam szukać czegoś innego. Nieustannie myślałam o tym, co może się jeszcze stać. Nie zauważyłam, kiedy była dziesiąta w nocy. Głowa od tych myśli mi pękała. Zmierzwiłam włosy i wzięłam głęboki oddech. Nagle drzwi się otworzyły, a moje serce się uradowało.
  - Carlos? - zawołałam chłopaka podchodząc do przedpokoju.
Zmęczony zdjął buty i kurtkę.
  - Hej - odpowiedział krótko.
Podszedł do mnie i chciał mnie pocałować w policzek. Pozwoliłam, ale szybko się po pocałunku się odsunęłam.
  - Jesteś głodny? - szybko zmieniłam temat.
  - Jasne, umierałam z głodu - uśmiechnął się.
Gdy chłopak jadł obiad, co z tego, że o dziesiątej w nocy, przebrałam się do spania i już leżałam w łóżku. Nie minęło dużo czasu jak chłopak wszedł zmęczony i legł na łóżko obok mnie.
  - Jak było w pracy? - zapytałam.
  - Duże tempo... Miałem dzisiaj skomplikowaną choreografię na hip-hopie... Kości mnie bolą i ledwo na nogach stoję...
  - Może jesteś chory?
  - Nie, coś ty... - uśmiechnął się. - A tak poza tym to było spoko. Jak zawsze.

Carlos.

To co powiedziałem Emily było totalną nieprawdą. W połowie drugiej lekcji hip-hopu do szkoły weszło czterech gości ubranych w czarne, skórzane kurtki. Odrywając oczy od luster na ścianie i spoglądając na nich serce mi stanęło. Młodzież gdy zobaczyła grupę zatrzymali się i zaniemówili. Musiałem ratować tą sytuację. Podszedłem do gości jak gdyby nic i zgarnąłem ich na bok. 
  - Czego chcecie? - warknąłem. - Do niedzieli mam czas.
  - Co się pieklisz? Przyszliśmy popatrzeć za co zarabiasz siano i już widzimy, balerinko - wykpili mnie.
  - Gówno was to obchodzi! - szepnąłem, ale dość głośno.
  - Nie podskakuj, Pena, bo wiesz, że się to może dla ciebie i twojej rodzinki źle skończyć... - powiedział cicho jeden i wyciągnął ze środkowej kieszeni kurtki dyskretnie pistolet.
Przełknąłem ślinę i od razu się uspokoiłem. Wziąłem głęboki wdech.
  - Wynoście się stąd, lekcje mam.
  - Się robi, profesorku - zaśmiał się jeszcze na koniec jeden.
Zignorowałem to i zamknąłem za nimi drzwi. Przejechałem dłonią po włosach i odetchnąłem. Postanowiłem szybko wrócić do lekcji.

[ Na następny dzień ]

Emily.

Otworzyłam delikatnie oczy i na mojej twarzy pojawił się automatycznie uśmiech. Zaraz obok mnie leżał śpiący jeszcze Carlos. Twarz miał tak spokojną, że nie dało się od niej oderwać oczu. Zauważyłam, że trzymał mnie w lekkim objęciu. Delikatnie, ale to bardzo delikatnie pogładziłam go po policzku. Pod wpływem mojego dotyku lekko się uśmiechnął i otworzył oczy.
  - Dzień dobry - przywitał mnie ciepłym i jeszcze zaspanym głosem.
  - Cześć - nie mogłam oderwać od niego oczu.
Nie wiem dlaczego to wszystko się tak do kitu toczy. Zawsze mieliśmy problemy jeśli chodzi o finanse, Carlos haruje jak wół, żebym miała co jeść. Teraz trzeba było nam długów i spłacania. Bóg grał nie fair, że zrzucił na nas takie coś. 
  - Lepiej się czujesz? - zapytałam go z troską.
  - Przy tobie? Zawsze - pogłaskał mnie po włosach.
Wbrew mojej woli zarumieniłam się i zaśmiałam. Miliardy razy mi tak mówił, a ja zawsze reagowałam tak samo. W pewnym sensie mnie to zadowalało, dowodziło to, że nadal tak samo go kocham. 
  - Idziesz dzisiaj do pracy? - zapytałam. 
  - Muszę, ale pod wieczór, na dwie godziny. 
Przez chwilę panowała cisza między nami. Nagle, jakby znikąd, przeszły mnie dreszcze. 
  - Carlos...?
  - Hm?
  - Boję się, że... wszystko nie będzie już takie jak dawniej...
Chłopak usiadł patrząc na mnie smutno. Chwycił moją rękę i patrzył mi głęboko w oczy.
  - Emily, przysięgam ci, że nie ważne co się stanie... zawsze będę przy tobie i będę cię chronił... 
Łza popłynęła po moim policzki, a latynos ją otarł kciukiem.
  - Muszę się z tego bagna wygrzebać sam... Nikt nie może ucierpieć...
  - Ale ty też nie ucierpisz...
Tutaj chwilę się zawahał.
  - Tego nie mogę ci obiecać...

***

Był już późny wieczór. Pod nieobecność Carlosa siedziałam na krześle w kuchni i czytałam książkę równocześnie głaszcząc Lucy. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Sądziłam, że to Carlos, pomyliłam się. Znowu nikogo nie było. Te znaki przestały mnie bawić. Szybko zamknęłam drzwi i wróciłam do kuchni. Trzęsącymi się rękoma wzięłam książkę w ręce i zaczęłam szukać zdania na którym skończyłam. 
  - Emily! Jestem! - usłyszałam trzaśnięcie drzwi i głos Carlosa.
  - Nareszcie - szepnęłam do siebie.
Podbiegłam do niego i przytuliłam. Oderwaliśmy się od siebie i chłopak poszedł do kuchni, a ja spojrzałam przez okno w salonie. 
  - Umieram... ugotować coś, czy nudziło ci się i coś zrobiłaś? - usłyszałam wesołego latynosa.
Już miałam mu odpowiedzieć, ale coś w ciemnościach przykuło moją uwagę. Zmrużyłam oczy i przeszedł mnie dreszcz. 
  - Carlos...! Chodź tu szybko...!
Chłopak podszedł do okna ze szklanką wody w ręce.
  - Coś nie tak?
  - Tak, patrz tam, na zakręcie... - pokazałam dyskretnie palcem.
Czarny mercedes stał na zakręcie do naszej ulicy. Ktoś definitywnie nas podglądał. Czarne postacie w samochodzie poruszyły się, światła się zapaliły i odjechali szybko.
  - Co za gnidy...! Mówiłem im...! - warknął pod nosem Carlos.
Spojrzałam na niego nie rozumiejąc o czym mówi. Chłopak pokręcił głową i podrapał się po karku.
  - Byli dzisiaj u mnie w pracy... 
  - Co?! - odwróciłam się do niego nie dowierzając.
  - Nie chciałem cię martwić...
  - To jest teraz nie ważne... Oni nas śledzą! Co robimy?
Latynos zaczął chodzić po pokoju zdenerwowany. 
  - Nie MY, tylko JA - podkreślił. - Emily, musisz wyjechać, natychmiast!
  - A-ale...! Mam cię zostawić tutaj samego?! 
  - Zrozum, tak będzie najbezpieczniej...
  - Nie! Nie zgadzam się! Nie zostawię cię!
  - A jak ci się coś stanie?!
  - A jak TOBIE się coś stanie?!
Chłopak padł na sofę zrezygnowany.
  - Nie widzisz, że to jest niebezpieczne...? Nie widzisz, że oni śledzą każdy nasz krok...?
  - Widzę, ale ja nie mogę cię samego z tym wszystkim zostawić! No co ty?
  - Ale... jak ci się coś stanie to co twoi rodzice... - nie dokończył.
  - Ich w tą rozmowę w ogóle nie wplątuj. 
  - Ale... Emily...

  - Nie pamiętasz...? Pójdę za tobą w najciemniejszą ciemność...

________________________________________________________
Emily nie daje za wygraną... Zostaje z Carlosem, ale za to grozi jej niebezpieczeństwo ze strony gangu... Czy będą na tyle nieobliczalni, że Emily będzie miała kłopoty...?

PROSZĘ O KOMENTARZE!


*odcinek wyimaginowany przeze mnie! ; )

4 komentarze:

  1. Świetny rozdział! Genialnie piszesz. W każdym twoim rozdziale coś się dzieje. to jest świetne! Mam nadzieję, że nic im się nie stanie. Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że nic jej nie zrobią. Przecież Carlos ich pozabija, jeśli chociaż ją tkną! Biedny, ma tyle kłopotów, a jeszcze to mu się na kark zwaliło -.-''' Okrutny los. Ale dadza radę, wierzę w to! <3
    Ps.: Ten podkład muzyczny niesamowicie zgrywa się z rozdziałami *_______*

    OdpowiedzUsuń
  3. Co tu wiele pisać? Wspaniale napisane, tajemnicza atmosfera i nieustanne kontrolowanie Carlosa przez gang na każdym kroku. ;D Zawsze się uśmiecham, gdy jak Carlos się wkurza, bo pierwszy raz widzę go w takiej odsłonie. ♥ Przepraszam, że dopiero teraz piszę ten komentarz, ale nie miałam czasu na czytanie blogów. :( Od dzisiaj codziennie będę miała czas. :3 Czekam na następny rozdział. ♥ Pisz go niezależnie od ilości komentarzy pod tym wpisem. :) Cudownie piszesz. ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham cie za tego blooga i te opowiadania <3333

    OdpowiedzUsuń