poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Rozdział 16 - "Obiecałeś jej!"

Carlos.

Po dziesiątej w nocy wróciłem z pracy. Praca trochę pozwoliła mi się wziąć do życia, ale nie pozwoliła zapomnieć. Zaparkowałem samochód pod domem, jak zawsze. Zamknąłem drzwi samochodu i wziąłem głęboki oddech. Przez oczami miałem poszczególne klatki z ostatnich wydarzeń. Każda następna przyprawiała mi ukłucie w sercu. Uderzyłem pięścią w dach samochodu chcąc się otrząsnąć. Ruszyłem pod drzwi domu. Serce mi stanęło, kiedy się okazało, że drzwi były otwarte. 
  - Nie... - wbiegłem do domu.
W całym domu było ciemno. Nie było w nim żywej duszy.
  - Emily! - wołałem. - Emily!
Miauknięcie. 
Odwróciłem się za siebie i zobaczyłem kotkę.
  - Lucy... Chociaż ty... - pogłaskałem ją.
Ona znowu miauknęła i pomaszerowała do kuchni. Poszedłem za nią. Stanęła przy blacie i zaczęła głośniej miauczeć. 
  - Głodna jesteś...? - chciałem otworzyć szafkę i wyciągnąć jedzenie dla kotki.
Na blacie zauważyłem mały nieporządek. 
  - Emily robiła obiad... - rozejrzałem się po kuchni.
Podszedłem do blatu naprzeciwko okna. Na coś stanąłem. Popatrzyłem w dół i zobaczyłem nóż. 
  - To na pewno nie jest przypadek, że to nóż leży na ziemi... - miałem czarne myśli. 
Chciałem wyjść z kuchni i zobaczyłem na progu niej leżał wisiorek z kluczykiem, który podarowałem Emily. Podniosłem go.
  - Nie... Kretyn... Jak mogłem ją zostawić...! - wyciągnąłem telefon i wybiłem numer do Kendalla.
  - Halo? Carlos? 
  - Kendall... Wrócili...

***

  - Przestaniesz tak krążyć? - zwrócił mi uwagę Logan.
  - Mam sobie siedzieć spokojnie, kiedy Emily jest w niebezpieczeństwie, tak? 
  - Nawet nie jesteśmy pewni, czy to serio oni zrobili - wtrącił się James.
  - Czy ty sobie ze mnie żartujesz?! 
  - Carlos, nie rzucaj się - uspokajał mnie Kendall.
  - Jak mam się nie rzucać?! Emily porwał ten sam gang, co zabił moją rodzinę! Jak mam się zachowywać!
Wszyscy zamilkli. Nikt nie miał nic więcej mi do zarzucenia. 
  - Zadzwonię do mojego ojca - powiedziała Grace. 
Na swoim telefonie wybiła numer do ojca.
  - Tato? Mamy problem. Ten gang porwał Emily...
Posłuchała chwilę.
  - A nie wiesz, jak ich znaleźć?
Posłuchała chwilę, ale szybko mu przerwała.
  - Ale przecież jakoś trzeba! Nie możemy jej zostawić!
Już wiedziałem, że policja jest bezsilna.
  - A nie mógłbyś wysłać patrol po całym LA? Chociaż tyle...
Znowu posłuchała.
  - Wyślij ich jak najwięcej. 
Rozłączyła się.
  - I co? - zapytałem.
  - Ojciec powiedział, że wyśle patrol po całym LA, ale niczego nie obiecuje.
  - Dobre i to... - powiedział Kendall. - Zaraz, gdzie jest Rose?
Wszyscy zaczęliśmy się rozglądać. Nigdzie jej nie było. Chciałem wejść do sypialni, ale zauważyłem światło w łazience.
  - Rose? 
  - Chcę być sama... - odpowiedziała.
  - Znajdziemy ją, patrol już został wysłany.
  - Możesz dać mi spokój?
  - Wyjdź...
Drzwi łazienki się otworzyły. Rose była cała zapłakana. 
  - Dlaczego ją zostawiłeś?...
  - Ja...
  - Dlaczego dałeś jej odejść?...
  - Ja naprawdę...
  - Obiecałeś jej! Miałeś ją chronić! Zawiodłeś ją! A ja straciłam przyjaciółkę! Siostrę! - krzyczała na mnie i biła mnie pięściami po ramionach. 
  - Rose, uspokój się - odciągnął ją ode mnie Kendall.
Ona zaczęła z bezsilności płakać i padła na kolana. Nie wiedziałem, co robić. Byłem na siebie cholernie zły. Ona miała rację, zawiodłem ją... Wszedłem do sypialni i zamknąłem drzwi. 

Kendall.

  - Pogadam z nim... - powiedziałem i wszedłem do sypialni.
Carlos siedział na łóżku i twarz miał schowaną w dłonie. Usiadłem koło niego. Położyłem rękę na jego ramieniu. Nic nie mówiłem. Nie było co mówić. 
  - Spieprzyłem... znowu...
  - Znajdziemy ją... 
  - A co jeśli nie...?
  - Ona będzie na ciebie czekać... Nie odeszłaby bez pożegnania, nie?
Nie wiedziałem, co gadam. Było mi wszystko jedno. Sam miałem mętlik w głowie.
Wyłonił się z rąk i wziął głęboki wdech. 
  - Wiem, że ostatnio za dużo się dzieje... Rozumiem, ale nie możemy się teraz poddawać... - kontynuowałem.
  - Wiem... Ja to wszystko wiem... Boję się, że coś jej się stanie...
  - Więc właśnie dlatego nie możesz się nad sobą użalać. Ona na ciebie liczy...

***

Emily. 

Ból głowy.
Lekki wdech.
Lekki wydech.
Uszczknięcie w klatce.
Sprężenie się.
Lekki wydech.
Brak czucia w ręce.
Strach.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam ciemny pokój, okna pozabijane deskami, łóżko stare... Jak z najgorszego snu. Właściwie to nie byłam pewna, czy mi się to śni. Przypomniałam sobie, że nie czuję rąk. Zorientowałam się, że jestem przywiązana do krzesła. Serce zaczęło mi szybciej bić, a oddech był nieregularny. Zaczęłam się trząść. Przeszły mnie dreszcze. Przełknęłam ślinę. Nie wiedziałam, czy krzyczeć, czy płakać... Nad drzwiami wisiał zegar. Była druga w nocy. 
  "Carlos pewnie już wie..."
Zaczęłam szukać pomysłu na ucieczkę. Sznur był tak mocno związany na rękach, że w ogóle ich nie czułam. Krew nie mogła dopłynąć do dłoni. Nie było szans ich rozwiązania. Przy drzwiach, naprzeciwko mnie stała komoda. Na niej leżała moja komórka. Cicho się podniosłam i na nogach ledwo idąc szłam do komody. Bałam się, że zaraz krzesło mnie przeważy i się przewrócę. Dzieliło mnie już tylko pięć kroków od komody. Musiałam się jeszcze tylko modlić, żeby nikt w tej chwili nie wszedł. Moimi ledwo żywymi rękoma chwyciłam telefon i patrząc przez prawe ramię chciałam wystukać numer na policję. Problem był w tym, że ktoś wyciągnął z komórki kartę. 
  - Cholera...
Usłyszałam kroki. Moje serce stanęło. Szybko wycofałam się na wcześniejsze miejsce zostawiając wcześniej telefon na komodzie. Drzwi nagle otworzyły się gwałtownie, a do środka weszło czterech mężczyzn. Ciarki przeszły mi po plecach, cała zaczęłam się trząść. 
  - Wstało nasze słoneczko! - zaśmiał się jeden.
Poznałam ten głos. To on wtedy ze mną rozmawiał, to on znał moje imię, to on mówił, że coś nas łączy. 
  - Jak ci się spało, Emily? - podszedł do mnie.
Chciał dotknąć mojej twarzy, ja jednak ją odwróciłam od niego. Bałam się jak nigdy. 
  - Dlaczego się mnie boisz? - zapytał. - Nie skrzywdziłbym cię...
  - Mam ci uwierzyć?
  - Dobrze by się stało - uśmiechnął się łobuzersko. - Jestem Kellan Jenkins. Miło mi.
  - Zabiłeś rodzinę Carlosa! 
  - Tak, wiem, ale to tylko dlatego, że przekombinowaliście - mówił dumny.
  - Jak mam ci ufać, skoro zabiłeś moich bliskich? - byłam bliska płaczu.
  - Paru dziewczynom się udało, ale w pewnej chwili zwątpiły i nie udało im się.
  "Nie udało im się...?"
  - Mam nadzieję, że z tobą będzie inaczej, Emily - uśmiechnął się. 
  - Do czego ja ci jestem potrzebna? - warknęłam.
Westchnął, wyprostował się, wciągnął i wypuścił powietrze. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się łobuzersko. 
  - Nie potrzebuję dziewczyny, bo już ją mam - zaśmiał się. - Przykro mi, nie załapiesz się. Chcę po prostu zwabić tutaj twojego kochasia. 
Przeszły mnie dreszcze. Wiedziałam, że tak to się skończy. Tak czułam, że taki właśnie będzie miał plan. 
  - Co wtedy zrobisz...? - bałam się zadać to pytanie.
  - Wyrównamy rachunki - odpowiedział tajemniczo.
  - Zabiłeś mu rodzinę! 
  - Co z tego? Może ja chcę więcej? - odwrócił się do mnie plecami.
  - Ten twój żałosny pupil nie był wart ich śmierci! - krzyknęłam do niego. 
Coś w nim pękło. Wiedziałam, że przesadziłam. 
Trafiłam w sedno. 
Drgnął. 
Bałam się, co teraz się stanie. 
Odwrócił się do mnie gwałtownie i nachylił się nade mną. 
  - Czyżby? Ty też nie jesteś niczego warta. Od dzisiaj nie będę się z tobą cackał. Od dzisiaj jesteś dla mnie warta tyle co śmieć.
Kellan stanął za mną, nie wiedziałam, co zrobi.
  - Chwile w tym pokoju będą gorsze niż najstraszniejszy sen... Nikt nie będzie cię słuchał... To ja tu rządzę, to ja tu dowodzę... Jesteś dla mnie lalką, którą mogę się pobawić... Taką jak inne, którymi się bawiłem.
Nagle na moim ramieniu położył lodowaty nóż. Gdy tylko go zobaczyłam, zaczęłam się wiercić.
  - Co...? Boisz się...? - szepnął mi do ucha. - Mam nadzieję, że nie jesteś aż tak wrażliwa na ból...
Miałam wrażenie, że zaraz umrę i bez tego wszystkiego. Kręciło mi się w głowie. Chciałam już być w domu, przy Carlosie...

[ W ten sam dzień ]

Kendall.

Policja całą noc przeszukiwała Los Angeles. Nic nie znaleźli. Carlos nie był tym zadowolony. Rose od momentu, kiedy dowiedziała się, że Emily nie znaleziono, zamknęła się w łazience i nie chciała wyjść. Nie zmieniało to jednak faktu, że musiałem iść do pracy i odsiedzieć te czternaście godzin. Podjechałem moim starym gruchotem pod budynek sklepu, a przed wejściem siedzieli James, Logan i Carlos. Zawsze, kiedy miałem przerwę, oni przesiadywali ze mną przed sklepem. Kiedy zauważyli, że ich spostrzegłem, wstali i podeszli do mnie. 
  - Nadal szukają Emily - powiedział Logan.
  - Szukali już. Niby nigdzie jej nie ma - wytłumaczyłem.
  - Grace przewodzi swoim patrolem - dodał James.
  - Co? - nie rozumiałem.
  - Ojciec jej powiedział, że jeśli pięć radiowozów nie może jej znaleźć, to trzeba czekać na znak od gangu - przewrócił oczami Logan.
  - Przecież to absurd! A co jeśli oni coś jej zrobią? Chcą czekać?! Tacy z nich bohaterowie?! - zdenerwowałem się.
Zorientowałem się, że nie ma z nimi Carlosa. Zacząłem się rozglądać. Siedział na ławce przy drugim końcu sklepu. Palił papierosa. Podszedłem do niego i wybiłem mu papierosa z ręki.
  - Co ty, do cholery, robisz?!
  - Nie będziesz siedział jak ten cienias! - podniosłem go z ławki.
  - A co według ciebie mam zrobić? - staliśmy twarzą w twarz.
W sumie miał rację, co miał zrobić... 
  - Na pewno nie siedzieć i nie załamywać się.
  - Bo co? Mam skakać z radości?
  - Dobrze wiesz, że nie palisz. Emily by za to cię chyba utłukła.
  - Kiedy jej tu nie ma. Widzisz ją tutaj gdzieś, a może jestem ślepy? - grał ze mną.
Nic nie odpowiedziałem. Był podenerwowany. 
  - Wiesz co? Lepiej wracaj do swojej handlowej roboty, bo ty też nic nie zrobisz. Nikt nic nie zrobi - dodał.
Nie był sobą. Nerwy źle na niego działały. 
  - Jeśli teraz się poddasz i przestaniesz wierzyć... nie znajdą jej... - usiadłem koło niego. 
On spuścił głowę, a na ziemię kapnęła łza. Szybko wytarł oczy rękawem kurtki i podniósł głowę.
  - Gram twardziela... Nie chcę płakać po tym, jak z zimną krwią zabijałem ludzi... 
  - Przecież my rozumiemy... Najpierw twoja rodzina... Teraz Emily... Też chciałbym po tym się załamać... - objąłem go ramieniem. 
Do nas podeszli James i Logan. 
  - Jesteśmy przyjaciółmi i pomożemy ci... Kiedykolwiek będziesz nas potrzebował... - powiedział James.
Carlos spojrzał na nas załzawionymi oczami. Pokiwał głową i przygryzł dolną wargę. 
  - Cokolwiek będzie się działo... - zaczął. - Będę jej szukał... Nawaliłem raz... Nie mogę dopuścić, żeby coś jej się stało... Liczy na mnie i nie mogę teraz się załamywać i poddawać...
  - Dokładnie tak. Dzielny chłopak - uśmiechnąłem się.

***

  - Dzień dobry - przywitałem klienta podchodzącego do kasy. 
  - Dobry - odpowiedział obojętnie.
Skasowałem wszystkie jego zakupy: chleb, pomidory, ser, mleko, ketchup... 
  - To będzie dwadzieścia cztery dolary - wystukałem w kasę. 
  - Mhm - mruknął, kiedy już skończył pakować zakupy.
Nagle mężczyzna spojrzał mi w oczy. Nie wiedziałem, o co mu chodzi. W pewnym momencie facet chwycił reklamówkę i zaczął uciekać. Wiedziałem, jak zająć się takim gnojkiem. Wybiegłem z kasy za nim, bo sklepu nie było stać na ochroniarzy, co powodowało dużo kradzieży. Biegłem za nim tak szybko jak umiałem. Był jakiś metr przede mną. 
  - Stój! Nie uciekniesz! - krzyczałem. 
  - Pieprz się! - usłyszałem tylko od niego. 
Przyspieszyłem i rzuciłem się na mężczyznę. Ludzie patrzyli na nas jak na nienormalnych. 
  - Zostaw mnie, smarkaczu!
  - Tylko nie smarkaczu, bo się to dla ciebie gorzej skończy - wyciągnąłem telefon z kieszeni i wykręciłem numer na policję.
  - Spróbuj tylko policję wezwać.
  - Bo co? Ketchupem mi pogrozisz? - wykpiłem go.
Policja przyjechała dość szybko i zabrała złodzieja. Szef sklepu wybiegł przed budynek zaniepokojony.
  - Kendall! Co się tutaj wyprawia?! - nie był zadowolony.
  - Kolejny cwaniaczek... - minąłem go i wróciłem do kasy.
______________________________________________________
Czy Emily zostanie znaleziona...?
Czy może skończy tak, jak rodzina Carlosa...?

Dzięki Kate (Rose) skusiło mnie do opisania trochę Kendalla pracującego w sklepie : ) 
Mam nadzieję, że się podoba : )

No i ten rozdział troszkę krótszy ze względu na małą ilość czasu..

PROSZĘ O KOMENTARZE! 

10 komentarzy:

  1. Kendall pracujący w sklepie :3
    Słodki <3 *u*
    Właściwie czemu ja tylko siedzę w łazience i płaczę :'< ~ Kate ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Kendall to super bohater!! :D
    Przeczytałam wszystkie rozdziały co do tej pory napisałaś i jestem twoją czytelniczką! <3
    Serdecznie zapraszam również do siebie http://missing-ideals.blogspot.com/ ;)
    Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  3. Carlos nie załamuj się, na pewno znajdą Emily...no muszą.
    Kendziu dobrze, że złapałeś tego smarkacza :D
    Oby Emily nic się nie stało...oj oby. Rozdział jak zawsze Niesamowity ^ ^ Czekam nn :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Dopiero co weszłam na tego bloga i muszę ci przyznać, że świetnie piszesz... i ta muzyka w tle... tak się wkręciłam, że chyba przeczytam wszystko od początku...
    I Kendall w sklepie xd jeszcze schwytał złodzieja xd szacun ziomek xd ;)
    Mama nadzieję że ci psychole nic nie zrobią Emily i wszystko będzie dobrze...
    i Carlos nie pal ! :P
    Czekam nn :*
    i zapraszam do siebie ;)
    http://this-is-not-a-dream-xd-love-btr.blogspot.com/2013/08/rzdz-38.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Ejj oni mają znaleźć Emily! o.o Nie ma innej opcji! <3
    Ten blog jest zajebisty <3 Kocham go <3 *u* Czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurde, pierwsze wejście, a wrażenie zajebiste! ^^
    Muzyka genialna :D
    Carlos, szukaj jej, a nie palisz -.-
    Kendall, czy ten gościu ma jakiś związek z Emily?
    Czekam :* I zapraszam http://btr-opowiesc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Mój Boże Twój blog jest meegggaaa <333 Po prostu się zakochałam! Przeżywam wszystko z nimi. Ja tego bloga nie czytam, ja w nim żyję! To jest takie realistyczne, że moge go czytać do usranej śmierci <333 I jeszcze tra dramatyczna muzyka w tle *o* *w* Czekam na następny rozdział! Pisz go koniecznie!! ~`Daria

    OdpowiedzUsuń
  8. Jezus Maria, najpierw cała rodzina, a teraz Emily... Jak Carlos to wytrzymuje? Mam nadzieję, że znajdą ją jak najszybciej.
    Haha Kendall wojownik xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Jezuuu ^^ to jest super!

    OdpowiedzUsuń
  10. super rozdział bardzo podoba mi się :)

    OdpowiedzUsuń