sobota, 10 sierpnia 2013

Rozdział 17 - Wspomnienia i Teraźniejszość

Kendall.

Po czternastu godzinach pracy za kasą wróciłem do domu. Chciałem wejść do łazienki, jednak nie mogłem. 
- Rose, wyjdź - zawołałem.
Brak odzewu.
- Ja wszystko rozumiem, ale nie to, że cały dzień w łazience siedzisz.
Nadal cisza.
- Wyjdź, proszę...
W dalszym ciągu cisza. Zaczynałem się martwić. 
- Dobra, mam tego dość. Masz wyjść, albo wywarzę drzwi.
Nadal nic nie słyszałem. Musiałem to zrobić. Martwiłem się o nią. Potrzebowała kogoś. Odsunąłem się  i rzuciłem się na drzwi. Zawiasy wyrwały się, a ja wpadłem do łazienki. Rose siedziała na ziemi cała we łzach. Zrobiło mi się jej strasznie żal.
- Rose... - przyklęknąłem przy niej. - Nie płacz... Jestem tutaj...
Przytuliłem ją i ucałowałem w czoło. 
- Znajdziemy ją... Obiecuję... 
Ona tylko wtuliła się we mnie.
- Carlos nie pozwoli im jej skrzywdzić... - dodałem.

***

Carlos.

Był już późny wieczór, chodziłem sam po przedmieściach myśląc i planując. Zimny wiatr wiał dość mocno. Co chwilę przechodziły mnie dreszcze. Nie mogłem przestać o niej myśleć... Wszystko dookoła kojarzyło mi się z Emily. Ciemna alejka na której się pierwszy raz pocałowaliśmy, knajpka, w której wszyscy w ósemkę spotykaliśmy się, żeby tylko zrobić sobie żarty z personelu, przy sklepie, w którym pracował Kendall, braliśmy wózki, wsadzaliśmy dziewczyny i jeździliśmy po całym parkingu. Pamiętam, kiedy Emily wymykała się nocami z domu, żeby spotkać się ze mną. Do dzisiaj jestem jej wdzięczny, że zaryzykowała i została ze mną... taką sierotą bez pieniędzy i bez pewnej przyszłości. Zawsze mogła być z bogatym i perfekcyjnym Danielem... Ona nie zasłużyła na to, co teraz ją spotyka. Powoli wszystko się układało. Miałem trochę pieniędzy, dało się wyżyć, pracowałem, starałem się być perfekcyjnym chłopakiem. Chciałem dorównać Danielowi. Chciałem, żeby czuła się przy moim boku bezpieczna. Niestety pół roku temu cała radość zniknęła... Pojawił się wielki problem... Nie było mi z tym problemem łatwo... ani trochę... Wszystko stawało się cięższe, gorsze, trudniejsze... Jeszcze trudniej było mi to ukrywać przed Emily... Musiałem udawać... właściwie to siebie... Kiedy zaczął się problem z gangiem byłem inny, bardziej odpowiedzialny, silniejszy... Czułem się jak aktor grający w sławnym kryminale... Jednak to było tylko chwilowe, dosłownie chwilowe. Zacząłem chodzić na strzelnicę, żeby potrenować strzelanie. Przydało się, zdecydowanie.
Patrzyłem pod nogi, potem w niebo, przed siebie, dookoła siebie. Serce bolało mnie, że to ją takie coś spotkało... Rose miała rację... Obiecałem jej... Zawiodłem... Zostawiłem ją...
  "Nigdy mi tego nie wybaczy..."
Mogłem mieć tylko nadzieję, że policja znajdzie ją i nic jej się nie stanie.
Wsiadłem w swój samochód i jeździłem po LA. Grace nie odzywała się cały dzień, nie wiedziałem, co się dzieje. Z tego względu postanowiłem sam się tym zająć. Mijałem budynek za budynkiem, oczy zaczynały mi się zamykać.
  "Muszę ją znaleźć... Jeśli nie ja to już nikt..." - mówiłem sobie.
Kolejne budynki, nic podejrzanego, zwykłe, nawet nocą dzikie LA...
  "Nic nie zdziałam w taki sposób..."
Zaparkowałem na najbliższym parkingu i zacząłem wypytywać ludzi.
  - Przepraszam, nie widziała może pani tej dziewczyny? - pokazałem kobiecie zdjęcie Emily w telefonie.
  - Nie, nie przykro mi... - odpowiedziała ze smutkiem kobieta.
Podziękowałem i pytałem dalej. Jedną osobę po drugiej... Nikt nic nie wiedział... Jednak nie poddawałem się i szukałem dalej. Wsiadłem w samochód i jechałem dalej po drodze pytając ludzi. Nikt nadal nic nie wiedział. Zaczynało mnie to doprowadzać do szału. Od każdego była ta sama odpowiedź... "Nie"... Po przepytaniu jakiś dwudziestu pięciu ludzi obudziła się we mnie złość. Nie mogłem nic innego zrobić. Ponownie wsiadłem do auta, zdenerwowany wsadziłem kluczyk i odjechałem. Nie ważne było, gdzie jadę. To się nazywało: przegranie z napięciem.
Spojrzałem na zegarek w telefonie.
  - Już dziesiąta w nocy?! - zdziwiłem się.
Nie zważałem, która godzina. Nic mnie nie goniło do domu.
Znowu przyglądałem się każdemu budynkowi. Nic nie znalazłem. Przejechałem całe LA. Oczy znowu zaczęły mi się zamykać. Wyraźnie miałem dość. Nie mogłem jednak odpuścić, Emily mnie potrzebowała. Dojechałem na ciemną i cichą dzielnicę. Zatrzymałem się. Ruch na ulicach dzielnicy był zerowy. Nie było tam żywej duszy. Wydawało mi się, że coś tam znajdę. Postanowiłem. Wjechałem na ulice dzielnicy i zacząłem śledztwo. Jechałem tak powoli, prawie nie dotykałem pedału gazu. Przyglądałem się każdemu budynkowi z osobna. Czułem, że na bank coś tam znajdę. Natrafiłem na niezadbany dom. Był ciut wyższy od reszty. To mnie zastanowiło. Coś mnie ciągnęło do tego właśnie domu. Podjechałem i wysiadłem z samochodu. Stałem centralnie przed drzwiami. Z tylnej kieszeni spodni wyciągnąłem pistolet. Liczyłem na gorące powitanie. W jednej ręce trzymałem broń, drugą mocno zapukałem.
Chwila ciszy.
Napięcie.
Kroki.
Za drzwiami słychać było kroki.
Ręka na broni zacisnęła się.
Byłem gotowy na strzał.
Znowu kroki.
Chwila ciszy.
Drzwi otworzyły się.
Już miałem wymierzyć bronią... Miało brakowało. Przede mną stała dziewczyna w krwistoczerwonym szlafroku.
  - O co chodzi?
Totalnie mnie zatkało. Nie o to chodzi, że dziewczyna w samym szlafroku stała przede mną.
  - Eee... Szukam mojej dziewczyny - odzyskałem rozum i pokazałem jej zdjęcie.
  - Nie widziałam, sorry - powiedziała krótko i chciała zamknąć drzwi
Ja jednak powstrzymałem ją dając nogę w szparę drzwi zanim je zamknęła. Wyczuwałem, że tam może być Emily. Nie mogłem obok tego przejść obojętnie.
  - Czy ja mam zadzwonić na policję, że włamujesz mi się do domu? - naskoczyła na mnie.
  - Nie przypominam sobie, żebyśmy przeszli sobie na "ty" - uważałem na nią.
  - Rzeczywiście - zauważyła i chrząknęła. - Pan wybaczy, ale nie widziałam tej dziewczyny. Jeśli pan chce, można wejść i poszperać. Nic pan nie znajdzie - ciągle naciskała na słowo "pan".
Otworzyła na oścież drzwi i pokazała dłonią, żeby wejść. Nie wpuszczałaby mnie tak po prostu wiedząc, że gdzieś tutaj mogę ją znaleźć.
  - No to jak? Wchodzi pan, czy nie? - zapytała.
  - Przepraszam za najście... - przeprosiłem i chciałem już odejść.
  - No, nie daruję na następny raz - nie odpuszczała.
Musiałem się zachować i z kulturą odjechać. Czas było już wracać do domu.

***

Włącznik zapalił światło i oświetliło tylko przedpokój. Salon był w ogóle nieoświetlony. Zdjąłem buty, kurtkę i nie dbając o nic położyłem się na sofie. Podłożyłem rękę pod głowę i patrzyłem w sufit. Oczy zaczęły mi się same zamykać. Postanowiłem chwilę się przespać.
  - Dobranoc, Emily... 

[ Na następny dzień ] 

Emily.

Poczułam mocny powiew wiatru. Otworzyłam oczy i spostrzegłam, że nadal jestem w ciemnym pokoju. Może było tam okno, ale było to jedno, małe okno na cały pokój. Byłam zdziwiona, że znowu zasnęłam.
  "Nawet nie wiem kiedy..."
Ktoś nagle zapukał do drzwi. Nie musiałam długo zgadywać, kto to był.
  - Dzień dobry. Tak myślałem, że już wstałaś - przywitał mnie w miarę zadowolony.
  - Ja nawet nie wiem kiedy... - nie dokończyłam.
  - ...kiedy zasnęłaś? - przerwał mi. - To nic takiego, przez otwory wentylacyjne wpuszczono środki nasenne. 
  - Wypuść mnie, nie jest jeszcze za późno - próbowałam zachować zimną krew.
  - Miałbym cię wypuścić i pokazać wszystkim, że się nawróciłem? 
  - Dokładnie tak. Do kicia tak, czy siak pójdziesz, co ci za różnica?
  - Otóż bardzo duża. Muszę załatwić wszystkie sprawy, a nie załatwię ich bez ciebie - uśmiechnął się łobuzersko stojąc przed oknem.
Wiedziałam, że mnie nie wypuści tak, o. 
  - A tak w ogóle, to mogę mieć prośbę, żebyś odzywała się do mnie z szacunkiem?
  - Nie zasługujesz - znowu ten nagły przypływ odwagi.
Odepchnął się od parapetu i znowu nachylił się nade mną. Jego oddech uderzył mnie w twarz. Serce biło mi jak młotem. Kiedy mówił spokojnie nie bałam się go, ale kiedy się denerwował to już się cała trzęsłam. Jego wzrok był przerażający, a oddech przesiąknięty smrodem tytoniu dusił mnie. 
  - A co zrobisz, jeśli będziesz zmuszona do szacunku do mnie? - mówił jak szalony morderca z horroru.
W pewnym sensie nim był. Bałam się cokolwiek odpowiedzieć. Nagle poczułam niesamowity ból przeszywający całą lewą rękę. Marcel miał w dłoni nóż, a na nim była krew. On ją oblizał, a ja nagle odzyskałam świadomość. Moje lewe ramię było głęboko przecięte. Zaczęłam krzyczeć, płakać i siłować się z węzłami. Krew rozlewała się po całym ramieniu. Ból był tak okropny i nie do wytrzymania, że chciałam już, w tym momencie umrzeć. Łzy spływały po moim policzku, a krew po ramieniu. Szczypało, piekło, widok był okropny. Wszystko zaczęło wirować. Nagle jakaś lampa błyskowa zabłysnęła mi przed oczyma. W sekundę zgasła.
  - To dopiero początek, Emily - powiedział zadowolony i wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami.  
W pokoju znowu zrobiło się ciemno. Wołałam o pomoc, płakałam, rzucałam się na krześle. Nic to nie dawało. Odpowiadała mi tylko cisza. Zaczęłam dmuchać na ranę, to jednak wzmagało ból jeszcze bardziej. W tym momencie mogłam z pewnością powiedzieć, że nie przeżyję kolejnych dni, a był to "dopiero początek"...

[ 3 godziny później ]

Carlos.

Pukanie do drzwi. 
Otworzyłem oczy.
Serce mi stanęło.
Delikatnie wstałem z sofy patrząc na przedpokój.
Serce odzyskało rytm.
Biło tak szybko.
Oddech miałem pozbawiony tempa.
Obok mnie, na stoliku, leżał pistolet.
Chwyciłem go w dłonie.
Delikatnie.
Ruszyłem do przedpokoju.
Stanąłem przed drzwiami gotowy na atak.
Nagle na coś nadepnąłem.
Duża koperta.
Zaczynałem się na serio bać.
Schowałem pistolet, wróciłem do salonu. Zapaliłem małe światło i usiadłem na sofie patrząc z przerażeniem na kopertę. Palcem rozdarłem ją i z szybko bijącym sercem sięgnąłem do niej. Poczułem śliski papier. Postanowiłem nie zwlekać, wyciągnąłem zawartość. 
Poczułem, że zaraz zemdleję. 
Zdjęcie.
Zdjęcie ramienia.
Zdjęcie ramienia z głębokim przecięciem.
Nie mogłem pojąć o co chodzi. 
To była dziewczyna.
Ciemne, długie włosy.
Czarna bluzka z krótkim rękawkiem.
To była Emily.
Świat się zatrzymał.
Poczułem niewyobrażalną złość.
Zgniotłem zdjęcie i ścisnąłem zęby.
Mięśnie się napięły, a myśli w głowie miałem tysiące.
  "Zabiję gnoi..."
Rzuciłem zdjęciem w kąt i ruszyłem do samochodu.
  - Carlos? - odezwał się ktoś.
  - Kendall? 
  - Co ty robisz? 
  - A ty?
  - Z Rose wyszliśmy na spacer. Słabo jej się zrobiło... A ty? Dokąd znowu jedziesz? Wiesz, że Grace z patrolem jej szukają.
  - Kiedy ty nic nie rozumiesz! Ja muszę!
  - Carlos, nic nie musisz...
  - Oni ją skrzywdzili! Zabiję tych gnoi! Pójdą do pierdla na dożywocie! Już ja tego dopilnuję!
  - Uspokój się. Jak to ją skrzywdzili? 
  - Co jej zrobili...? - odezwała się półgłosem Rose. 
Kendall spojrzał na mnie wzrokiem mówiącym "Przeżywa to tak samo jak ty. Nie waż się jej mówić".
  - Muszę ją znaleźć... Jestem za nią odpowiedzialny... Nie rozumiesz...? Obiecałem jej... 
  - Nie możesz... Poczekaj... Co zrobisz, kiedy ich będzie tam piętnastu? Pomyślałeś o tym? 
Przez chwilę się zastanowiłem. Miał rację...
  - Poczekajmy jeszcze... Grace złapie trop i wszystko będzie okej... - położył mi rękę na ramieniu.
Uspokoiłem się, ale nadal bolało mnie, że coś jej się stało... 
"Przepraszam, Emily..."
______________________________
Co będzie dalej z Emily...?
Carlos zostanie w końcu zmanipulowany do użycia siły...?
Słowa Kendalla coś mu dały...?
Rose dojdzie do siebie...?
Już niedługo się dowiecie.

Witam nową bohaterkę!
Obiecałam mojej koleżance od powstania tego bloga, że się tutaj znajdzie i oto jest ; ) 
Amelia.
Postać pojawi się niebawem w zakładce Bohaterowie : )

Dziękuję za wszystkie miłe komentarze : )
Motywują mnie do szybszego pisania : )

Zapraszam do lajkowania stronki bloga : )

Oczywiście, jak zawsze...

ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA!

10 komentarzy:

  1. po raz pierwszy nw co mam ci w komentarzu napisać :D
    dzisiaj też bym cię shejtowała, ale dałaś mój pomysł więc nie będzie hejtów :D
    to.. czekam na kolejną akcję, tak? X DDD

    OdpowiedzUsuń
  2. WoW..
    Emily musi być jak najszybciej znaleziona przez Carlosa.
    W ogóle biedny Carlos i Rose :c
    Czekam na nexta! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Uuu...rozdział jest....przecudowny. Carlos bierz chłopaków lub kogoś tam i szukaj jej! Czekam nn :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Boję się o Emily :O i żeby Carlos nie popełnił żadnego głupstwa. Świetnie dobrałaś muzykę ♥ Czekam na nn
    ~AlittlemoreBTR

    OdpowiedzUsuń
  5. AAAAAAAAA Jesteś niesamowita! Normalnie masz wielki talent! Carlos musi coś wymyślić! Zabiję gnoja jak coś stanie się się Emily. Czekam nn i zapraszam do mnie www.young-love-so-complicated.blogspot.com :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. o rany, moja ulubiona piosenka! i genialnie wpasowała się w ten rozdział, aż w pewnym momencie zakręciła mi się łezka w oku. Mam nadzieje, że Carlos coś szybko wymyśli, boje się o Emily. I oby nie przepłacił nikt tego wszystkiego życiem. Biedna Rose przezywa najgorsze chwile. Oby wszystko dobrze się skończyło. Potrafisz trzymać w napięciu, wiesz? Czekam na nowość.
    @psychickiiid

    OdpowiedzUsuń
  7. Nigdy w życiu nie czytałam lepszego bloga! Nie da się oderwać, jednym słowem super! *.* Daje do obserwowanych ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dranie! Spalić ich wszystkich na stosie! -.-
    Emily, trzymaj się. Carlos cię uratuje.
    Mam nadzieję, że szybko ją znajdą.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mów co chcesz, ale to jest zajebiste ! *o*
    Czekam na nn ! :3

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział super, po prostu mega <33 Pisz następny :*
    A tak przy okazji wypiszesz wszystkie piosenki które dałaś do tego bloga? A najbardziej chodzi mi o tych których już nie ma :))

    OdpowiedzUsuń