***
Carlos.
Musiałem posłuchać Kendalla, miał rację, nie mogłem tego załatwić na własną rękę. Nie mogłem także znieść myśli, że Emily cierpi. Musiałem coś zrobić. Nagle zadzwonił telefon.
- Halo, Logan?
- Carlos, Kendall mi powiedział... Masz nie robić nic głupiego.
- Tak, wiem... - przewróciłem oczami. - Ale nie rozumiesz, że ona mnie potrzebuje?! - wybuchłem.
- Wiem, rozumiem stary, ale nie możesz działać sam! Powiedzmy, że byś ich znalazł. I co? Sam sobie dałbyś radę?
- ...Nie... - znowu mieli rację.
- Grace się wszystkim zajmuje. Właśnie... Grace się odzywała? Nie mogę się do niej dodzwonić, a już jest strasznie późno.
- Nie... Żadnych wieści...
- Trzeba czekać... Taka jej praca...
- Ta... - westchnąłem.
- Nie martw się, stary. Wszystko będzie okej - pocieszał mnie.
Logan rzadko kiedy pocieszał, albo był czuły. James był miły i czuły, ale często zdarzają mu się "szajby". Tylko ja i Kendall byliśmy takimi, z którymi można było na spokojnie porozmawiać. To była jednak taka sytuacja, że nie dało się nic innego powiedzieć.
- Dzięki, do usłyszenia... - chciałem zakończyć rozmowę.
- Na razie...
Położyłem się na kanapie zażenowany i bezsilny. Nie mogłem nic zrobić. Emily była w ogromnym niebezpieczeństwie, a ja? Nie mogłem nic zrobić.
- Dzięki, do usłyszenia... - chciałem zakończyć rozmowę.
- Na razie...
Położyłem się na kanapie zażenowany i bezsilny. Nie mogłem nic zrobić. Emily była w ogromnym niebezpieczeństwie, a ja? Nie mogłem nic zrobić.
Kendall.
To zdjęcie okaleczonej Emily to była jedna wielka manipulacja. Chcieli skłonić Carlosa do szukania jej. To był ich cel, a Carlos prawie się nabrał. Najgorsze było to, że to Emily cierpiała. Rose nie bardzo się polepszyło po tym spacerze.
- Kendall, dasz mi wody? - poprosiła siadając na łóżku.
- Jasne, coś nie tak? Znowu ci słabo? - przestraszyłem się.
- Nie... To nic... - machnęła ręką.
Poszedłem do kuchni i nalałem do szklanki wody.
- Proszę - podałem jej szklankę.
- Dzięki... - upiła łyka, może dwa. - Usiądziesz ze mną? - odłożyła wodę.
- No pewnie - usiadłem koło dziewczyny i przytuliłem.
- Boję się o nią... - wtuliła się.
- Wiem, wszyscy się boimy... - pogłaskałem ją po włosach.
Nie wiedziałem, jak ją pocieszyć. Była już w wystarczająco złym stanie. Nawet nie wiedziała, co się jej stało, a już była załamana. Widziała to w naszych oczach...
- Nie dam rady jeśli jej się coś stanie... - łamał jej się głos, zaczynała płakać.
- Rose... - nie dawała sobie nic powiedzieć. - Rose, spójrz na mnie... Spójrz na mnie.
Dziewczyna popatrzyła na mnie szklanymi oczami. Jeszcze chwila, a sam bym się popłakał. Była o krok od melancholijnego płaczu.
- Emily jest w niebezpieczeństwie, potrzebuje nas... Dlatego właśnie nie możemy się teraz poddawać...
Ona spuściła wzrok, a jej łza kapnęła na jej dłoń.
- Rose... - chwyciłem ją za rękę. - Jesteś silna, odważna... Widziałem to wtedy w twoich oczach... Uratowałaś mnie... Udało ci się... Zawdzięczam ci życie...
Rose splotła nasze palce. Pocałowałem jej dłoń. Palcem dotknąłem jej brody i delikatnie, ostrożnie pocałowałem. Wargi miała lodowate, cała się trzęsła. Chciałem ją uspokoić, odciągnąć od tego stresu i strachu. Jej uścisk się rozluźnił.
"Chyba mi się udało..."
[ Około drugiej w nocy ]
Carlos.
...
Ciemność.Chłód.
Cisza.
- Gdzie jestem...?
Poczułem straszny ból głowy.
Słyszałem jakieś szepty.
Zrobiłem dwa kroki do przodu i w coś kopnąłem. Trochę się przestraszyłem. Schyliłem się i spostrzegłem, że to pistolet, Colt 1911. Magazynek był napełniony tylko jedną kulą. Rozejrzałem się dookoła, wszędzie była ciemność. Nagle światło się zapaliło. Zacisnąłem ręce na broni i chciałem skupić wzrok na czymkolwiek. Światło przestało razić, ujrzałem mężczyznę.
Kellan.
Uśmiechał się tak bezczelnie.
Trzymał w dłoni nóż.
- Nareszcie! Ile można na ciebie czekać, Pena? - rozłożył ręce.
- Gadaj, gdzie jest Emily! - mierzyłem w niego pistoletem.
On tylko wzruszył ramionami.
- Carlos...?!
To była Emily. Wołała mnie.
- Emily?! Gdzie jesteś? - krzyczałem.
- Tutaj! W pokoju! - prowadził mnie jej głos.
Nie zważałem, co robił wtedy Kellan, ważne było, żeby dotrzeć do Emily. Biegłem przez długi korytarz.
- Odezwij się!
- Tutaj! Carlos, ratuj! - błagała.
Zatrzymałem się.
"To tutaj!"
Już chciałem otworzyć drzwi, ale przypomniałem sobie, że pistolet ma tylko jedną kulę. Nie mogłem jej zmarnować. Jednym kopniakiem otworzyłem drzwi.
- Carlos!
Kellan stał z Emily, trzymał nóż na jej gardle. Cała była okaleczona, na nogach, rękach i twarzy. Cała się trzęsła. Była blada i chuda. Płakała, wręcz zanosiła się od płaczu.
Obudziła się we mnie nieopanowana złość. Zacisnąłem zęby i patrzyłem z nienawiścią na Kellana.
- Masz jedną kulę, Pena... Nie zmarnuj jej... - powiedział tajemniczo.
Nie chciałem czekać ani sekundy dłużej. Chciałem mu odstrzelić łeb raz na zawsze.
Mój palec wylądował na spuście.
- Nie zrobisz tego - zatrzymał mnie. - Jeden twój ruch, a ja przetnę jej krtań.
Emily zaczęły drżeć dłonie. Ciarki przeszły mnie po plecach, a złość wzrosła.
- Dlaczego...? Dlaczego to robisz...? - zapytałem zrezygnowany.
- Tylko się nie rozpłacz, Pena - zaśmiał się.
- Odpowiedz! - zacisnąłem ręce na pistolecie.
Kellan przycisnął nóż do gardła Emily.
- Nie! - zatrzymałem go. - Zostaw ją! Masz mnie!
- A no tak... Przecież ty masz tylko ją... - droczył się ze mną.
- Strzel mu w ten pusty łeb, bo zaraz nie wytrzymam! - zapłakała.
- Siedź cicho! - przycisnął jeszcze mocniej.
- Czego chcesz? Ja ci to dam, a ty puścisz ją - chciałem zrobić cokolwiek, żeby tylko wypuścił Emily.
- Nie pasuje mi ten układ - wydął usta. - Zrobimy tak, zabiję ciebie, żeby twoja dziewczyna była przy tobie. Lepiej się wtedy kona. Wtedy ją wypuszczę... lub zachowam dla siebie - uśmiechnął się bezczelnie.
Miałem dosyć, nie mogłem dłużej stać jak ta ciota.
Strzeliłem.
Nic się nie stało.
"Nie trafiłem...?!"
- O, jak mi przykro... - zaśmiał się.
Spojrzałem na Emily. Cała się trzęsła.
Nie było innego wyjścia. Musiałem ją ratować...
Rzuciłem pistoletem prosto w głowę Kellana. Jęknął, wypuścił Emily i upadł na ziemię. Emily rzuciła mi się w ramiona.
- Już, już dobrze... - uspokajałem ją.
Strzał.
Cisza.
Kellan leżący na ziemi i oparty o ścianę.
Miał pistolet w ręce.
Zamarłem.
Zabrałem rękę z pleców Emily.
Krew.
Strzelił.
Strzelił w Emily.
Spojrzała na mnie przerażonym wzrokiem.
Miałem wrażenie, że świat się wali.
Wyślizgnęła mi się z rąk.
Chwyciłem ją i położyłem na ziemi.
Kellan zniknął.
- C... Carlos...
- To nic... Jestem przy tobie... - głaskałem ją po włosach.
- Ja nie chcę... Chcę być z tobą... - łzy spływały po policzkach.
- Będę z tobą, zawsze... Nigdy cię nie zostawię...
- Zostawiłeś mnie... Nie wiem, czy mogę ci znowu uwierzyć...
Uścisk rozluźnił się.
Głowa opadła.
Oczy zamknęły.
To był koniec...
___________________________
...
Dziękuję BARDZO za komentarze do poprzedniego rozdziału! : D
10 komentarzy?! Nigdy nie miałam nawet 9 pod jednym rozdziałem : )
DZIĘKUJĘ! ♥
Stworzyłam zakładkę specjalnie dla Aninonimka, który prosił o wypisanie wszystkich piosenek, które występowały w tym blogu. Znajdziecie całą playlistę w zakładce:
Jeśli jeszcze nie obejrzeliście filmiku promującego ten fanfiction...
Liczę na komentarze i lajki ; )
ja już ci powiedziałam jaki był ten rozdział <3
OdpowiedzUsuńasfdsthxnmlj właśnie taki *_______________*
OMG! *.* Niesamowity rozdział!!! <3 Ale to się stało serio czy tylko sen :o OMG Czekam na kolejny! ;**
OdpowiedzUsuńPowiedz mi że będzie następny i że jednak przeżyje bo się sama kurde zabije :OO Po prostu mega! Jestem Twoją fanką!! <3
OdpowiedzUsuńPowiedz że to był tylko sen! Nie zdzierże tego że Emily umiera! nie nie nie! :D Dajesz szybko następny rodział!
OdpowiedzUsuńPowiedz mi, że to tylko sen! Przecież... przecież Emily... nie, nie wierzę! Ona nie może umrzeć ;C Carlos by ją uratował. Carlos ją uratuje, prawda?
OdpowiedzUsuńCzekam ze zniecierpliwieniem na kolejny rozdział <3
Pisz nastepny kicia!! Ja musze wiedziec czy ona przezyje! /Alex
OdpowiedzUsuńPowiedz ze to był tylko koszmar Carlosa. ! To sie nie stało na prawde .!! Ona musi przeżyć. !!
OdpowiedzUsuńA rozdział super jak zwykle dawaj szybko nowy bo sie nie moge doczekaać. !! <3
Jaki koniec?! O nie! :o Nawet mi nei mów, końca, nie pozwalam i koniec! -.- Czekam :*
OdpowiedzUsuńOszalałaś. ;<
OdpowiedzUsuńTo nie może być prawda. ;<
+ Dobrze, że znalazłam twojego bloga - jest świetny. <3
Ejj nie ma byc konća jasneee!!!. Czekam na nn
OdpowiedzUsuńCzzy ona nie żyje? Nie, to nie może być koniec... Czekam nn i zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńwww.young-love-so-compicated.blogspot.com
Ona musi przezyc! Pisz dalej! Doczekac sie nie moge! Swietnie ci to idzie!<3 Kocham tego blooga ^^ ciebie tez za to ze go stworzylas :-*
OdpowiedzUsuńTwoj blog jest swietny ! :D
OdpowiedzUsuńCzytam go od dzisiaj a juz przeczytalam wszystkie rozdzialy tak mie wciągnęło ! :D
Czekam na nn :*